poniedziałek, 19 sierpnia 2013

#9 Louis część 2

Wróciłem do domu lekko skacowany. Byłem zmęczony imprezą, nocą.. Nie nie będę więcej o tym wspominał.. Przecież nie chodzi mi tylko o seks, nie jestem taki. Muszę tylko przekonać , że....... Nawet nie wiem jak ma na imię... - Cholera - przekląłem pod nosem. Muszę się z nią jak najszybciej spotkać..
- Lou! - usłyszałem krzyk mamy - Louis! - ponownie mnie zawołała. Zerwałem się z krzesła i skierowałem się w stronę z której pochodzą krzyki i dotarłem do salonu.
- Co jest? - spytałem
- Nie było cię całą noc.. - powiedziała spokojnie - Gdzie byłeś w takim razie ? - dokończyła - zaczęło się - pomyślałem. Zawsze robi mi podobną scenkę, a najzabawniejsze jest to, że ją to w ogólnie nie obchodziło.. Pytała bo tak wypadało, jako rodzic musiała..hm.. Powinna - to odpowiedniejsze słowo. Powinna się martwić, ale jakoś się tym za bardzo nie interesowała. Jak już wspomniałem pytała bo musiała.
- Odpowiesz mi? - głos mamy wyrwał mnie z przemyśleń
- U kolegi - odparłem oschło
- Całą noc ? 
- Coś nie tak ? Coś w tym złego ? - wyrwałem się.
- Piłeś! - podniosła głos - Prosiłam Cię o coś nie pamiętasz ? Mówiłam, żebyś zachował... - przerwałem jej
- Tak, tak wiem, żebym zachował rozsądek, no i ? Nie widzisz? Nie uchlałem się jak świnia.. Po za tym mam już 18 lat i .. 
- 18 lat będziesz miał za 3 miesiące mój drogi, na razie jesteś nie pełnoletni i tego typu zachowania są karalne.. - bla bla bla - pomyślałem 
- I co ? Doniesiesz na mnie policji? 
- Louis... Wiesz co miałam na myśli... Zresztą...
- Dobra.. nie ważne.. - znów urwałem jej zdanie w połowie, nie lubiłem kiedy wygłaszała te swoje niby rodzicielskie przemowy z serca, które miał prezentować jak to ona się o mnie martwi i jakim ja jestem nie wdzięcznym synem.
- Nie nie ważne! Jestem Twoją matką i to co ja mówię powinno być dla Ciebie ważne! - zaczęła krzyczeć
- Właśnie... Powinno.. Od kiedy cię moje życie interesuję... Zawsze miałaś to gdzieś.. - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę wyjścia. 
- Louis! Louis wracaj tu natychmiast! - próbowała zmienić mój kierunek, lecz jej krzyki były na marne.
Gdy wyszedłem z naszego pozornie rodzinnego domu promienie słońca we mnie uderzyły. Błękitne niebo rozciągało się nad moja głową. Wokół było zielono od roślinności w naszym ogrodzie. Małe drzewka owocowe, tuje, róże lilie i tysiąc innych odmian kwiatów. Nie powiem, wyglądało to pięknie. Nie miałem pomysłu co teraz z sobą zrobić.. Stwierdziłem, że może zadzwonię do niej... Właściwie co mógłbym stracić ? Nic.. Wyciągnąłem telefon, znalazłem jej numer, była zapisana jako 'impreza lacha', domyśliłem się, że chodziło o nią.. zawahałem się, ale kliknąłem zieloną słuchawkę. Minęło kilka sygnałów, zanim usłyszałem jej głos:
- Halo ? 
- Ym Cześć, tu ten dupek z imprezy.. - co ja gadam ?
-  hej haha samoocena widzę idealna - odpowiedziała rozbawiona 
- Chciałem się spytać czy jesteś teraz zajęta ? - spytałem 
- Hm nie koniecznie, a co proponujesz ? 
- Może byśmy gdzieś wyskoczyli? Może jakiś spacer ? Co wolisz - odparłem
- Okay, czemu nie. 
- To za półgodziny przy wejściu do parku ?
- Dobra, to do zobaczenia? 
- Do zobaczenia. - powiedziałem i się rozłączyłem
Cieszyłem się na to spotkanie, nie wiem czemu. W pewnym sensie wyczuwałem, że ona mnie zrozumie, ale przecież jej nie znałem. Nie wiedziałem jaka jest. Kim jest. Co robi. Nic nie wiedziałem. Przeczuwałem. Tylko przeczuwałem...
Siedziałem na ławce w umówionym miejscu, w gruncie rzeczy szybko minęło mi te 30 minut. W oddali ujrzałem sylwetkę bardzo szczupłej dziewczyny, jej włosy były rozwiewane przez jesienny wiatr. Była ubrana w ciemne obcisłe jeansy, miała beżowy płaszczyk, który kończył się w połowie uda jednym słowem wyglądała ślicznie. Zbliżała się. Na jej twarzy gościł uśmiech. Słodki uśmiech.
- Jaki punktualny, no proszę - wyrwała mnie z zachwytu nad jej osobą 
- Zasługuję na miano mniejszego dupka ? - spytałem i uśmiechnąłem się
- To się okaże - powiedziała to promiennie a na jej Twarzy zagościł tajemniczy uśmiech. W odpowiedzi zaśmiałem się i pokazałem ruchem ręki, że nasz spacer się zaczyna. Czas nam mijał na rozmowach o bzdetach i o bezsensownych przemyśleniach, złapaliśmy bardzo dobry kontakt, rozmawiało mi się z nią na prawdę genialnie. Przy niej czułem że mogłem być sobą.
- A co byś chciał robić po studiach ? - spytała
- Więc teraz zaczynamy poważną rozmowę hm ?
- Wierzę, że dasz radę być przez chwilę poważny co ? - zaśmiała się i szturchnęła mnie łokciem w brzuch.
- Wiesz.. Możemy spróbować - odpowiedziałem 
- No więc ? Co chcesz robić ? - ponowiła pytanie
- Nigdy nad tym nie myślałem szczerze mówiąc.. - zatrzymałem się na chwilę - Zawsze interesowała mnie muzyka, ale raczej nie pójdę w tym kierunku, powinienem się zająć czymś bardziej realistycznym. - odparłem
- Bardziej realistycznym? Co masz na myśli? 
Uśmiechnąłem się do niej i kontynuowałem:
- Bycie wielkim muzykiem, gwiazdą było zawsze moim marzeniem. I chyba marzeniem pozostanie - zakończyłem z westchnieniem. Zlustrowała mnie spojrzeniem i powiedziała:
- Czy marzenia nie są po to by je spełniać ? - spytała 
- Ostatnio doszedłem do wnioski, że marzenia powinny zostać tylko marzeniami..
- Lubisz muzykę? 
- Kocham. - odpowiedziałem bez chwili zwłoki.
- No właśnie.. A nie powinieneś rezygnować z tego co kochasz.
- Nie rezygnuję.. Po prostu wiem, że są lepsi i dużo nie zdziałam, a robię to dla siebie.
- Jak uważasz.
Robiło się powoli ciemno, wiatr wiał coraz bardziej, robiło się zimniej. Te rzeczy nie zmieniały faktu, że jesienne wieczoru są magiczne
- Wracamy już ? - przerwała ciszę - Robi się zimno.. - dopowiedziała jakby chciała usprawiedliwić swoją decyzję. Spojrzałem na jej twarz. Blada cera pokryta rumieńcami. Miała czerwony nos. Uśmiechnąłem się na ten widok. Słodko to wyglądało. Zauważyła to. Zmarszczyła czoła zastanawiając się co mnie rozbawiło.
- Co cię tak śmieszy ? wce w umówionym miejscu, w gruncie rzeczy szybko minęło mi te 30 minut. W oddali ujrzałem sylwetkę bardzo szczupłej dziewczyny, jej włosy były rozwiewane przez jesienny wiatr. Była ubrana w ciemne obcisłe jeansy, miała beżowy płaszczyk, który kończył się w połowie uda jednym słowem wyglądała ślicznie. Zbliżała się. Na jej twarzy gościł uśmiech. Słodki uśmiech.
- Jaki punktualny, no proszę - wyrwała mnie z zachwytu nad jej osobą 
- Zasługuję na miano mniejszego dupka ? - spytałem i uśmiechnąłem się
- To się okaże - powiedziała to promiennie a na jej Twarzy zagościł tajemniczy uśmiech. W odpowiedzi zaśmiałem się i pokazałem ruchem ręki, że nasz spacer się zaczyna. Czas nam mijał na rozmowach o bzdetach i o bezsensownych przemyśleniach, złapaliśmy bardzo dobry kontakt, rozmawiało mi się z nią na prawdę genialnie. Przy niej czułem że mogłem być sobą.
- A co byś chciał robić po studiach ? - spytała
- Więc teraz zaczynamy poważną rozmowę hm ?
- Wierzę, że dasz radę być przez chwilę poważny co ? - zaśmiała się i szturchnęła mnie łokciem w brzuch.
- Wiesz.. Możemy spróbować - odpowiedziałem 
- No więc ? Co chcesz robić ? - ponowiła pytanie
- Nigdy nad tym nie myślałem szczerze mówiąc.. - zatrzymałem się na chwilę - Zawsze interesowała mnie muzyka, ale raczej nie pójdę w tym kierunku, powinienem się zająć czymś bardziej realistycznym. - odparłem
- Bardziej realistycznym? Co masz na myśli? 
Uśmiechnąłem się do niej i kontynuowałem:
- Bycie wielkim muzykiem, gwiazdą było zawsze moim marzeniem. I chyba marzeniem pozostanie - zakończyłem z westchnieniem. Zlustrowała mnie spojrzeniem i powiedziała:
- Czy marzenia nie są po to by je spełniać ? - spytała 
- Ostatnio doszedłem do wnioski, że marzenia powinny zostać tylko marzeniami..
- Lubisz muzykę? 
- Kocham. - odpowiedziałem bez chwili zwłoki.
- No właśnie.. A nie powinieneś rezygnować z tego co kochasz.
- Nie rezygnuję.. Po prostu wiem, że są lepsi i dużo nie zdziałam, a robię to dla siebie.
- Jak uważasz.
Robiło się powoli ciemno, wiatr wiał coraz bardziej, robiło się zimniej. Te rzeczy nie zmieniały faktu, że jesienne wieczoru są magiczne
- Wracamy już ? - przerwała ciszę - Robi się zimno.. - dopowiedziała jakby chciała usprawiedliwić swoją decyzję. Spojrzałem na jej twarz. Blada cera pokryta rumieńcami. Miała czerwony nos. Uśmiechnąłem się na ten widok. Słodko to wyglądało. Zauważyła to. Zmarszczyła czoła zastanawiając się co mnie rozbawiło.
- Co cię tak śmieszy ?
- Twój nos haha - odparłem
- Coś z nim nie tak ? - spytała zaciekawiona
- Jest czerwony i to zabawnie wygląda.
Ona w odpowiedzi wywróciła oczami i z cwaniackim uśmiechem popchnęła mnie biodrem.
- Ooo tak się bawić nie będziemy! - krzyknąłem i zacząłem ją gonić ona uciekała, ale ją dogoniłem
- I co teraz zrobisz hm ? - uśmiechnęła się łobuzersko natomiast ja zacząłem ją łaskotać. Miała taki zaraźliwy śmiech. Gdy przestałem spojrzała mi w oczy i z uśmiechem zaczęła:
- To co idziemy? Bo robi się na prawdę zimno.
- Jasne, odprowadzę cię.
Reszta drogi minęła nam miło, śmialiśmy się praktycznie cały czas. Moje przeczucie mnie nie myliły czułem, że ona jest inna i że może to być początek czegoś fajnego. Nowy start. Rozumiała mnie. Przy niej mogłem być sobą, nie musiałem nikogo udawać, jak przed rodzicami, znajomymi byłem po prostu sobą. I bardzo mnie to cieszyło.
- To tutaj - przerwała moje przemyślenia. Rzuciłem okiem na jej dom. Był średniej wielkości, miał pareter i 2 piętra, ale to 2 piętro z tego co mówiła jest remontowane, przed domem rozciągał się mały ogród. Nie powiem ładnie to wszystko wyglądało.
- Prawdopodobnie zrobiłaś duży błąd pokazując mi gdzie mieszkasz - zaśmiałem się
- A co, będziesz mnie teraz nachodził co ? - uśmiechnęła się
- Nie wykluczone.
- Haha, na prawdę świetnie się dzisiaj bawiłam.
- Ja też mam nadzieję, że to powtórzymy - odparłem
- Hm masz mój numer, wiesz gdzie mieszkasz, myślę, że to nie będzie problem. - zachichotała
Przytuliłem ją na pożegnanie:
- Dobranoc.
- Dobranoc - powiedziała i rzuciła mi jeszcze jeden promienny uśmiech. Patrząc jak odchodziła w stronę jej domu dziękowałem za dzisiejszy dzień Bogu. Po chwili zerwałem się w jej stronę, przypominając sobie, że nadal się sobie nie przedstawiliśmy. Ona patrzała na mnie ze zdziwieniem i lekkim niepokojem:
- Jestem Louis. - wyciągnąłem w jej stronę rękę, jej twarz złagodniała.
- Sus - z uśmiechem uścisnęła moją dłoń i zniknęła za drzwiami.
Podjąłem  drogę do domu idąc wielkim uśmiechem na ustach.

New start, New dream, New world, New me


Misiaczki! Bardzo was przepraszam za tak długą nie obecność!! Tyle zaległości, ale zarówno tyle nowych pomysłów! Mam nadzieję, że będziecie czytać i że podoba się wam jak na razie historia Lou i Sus! Z tematu imprez i sexu przenieśliśmy się w romantyczny klimat randki  i problemy rodzinne Louisa. jak myślicie co będzie dalej ? Co z Lou i jego mamą? Czy spotka się jeszcze z Sus ? Komentujcie! Piszcie czy wam się podoba i jak myślicie co pojawi się w na zstępnej części! Może któryś z waszych pomysłów mnie zainspiruje! Kolejna część już niebawem, a ja zabieram się za pisanie nowego dłuższego imagina/opowiadania! Kocham was i jeszcze raz przepraszam!!