poniedziałek, 22 kwietnia 2013

#8 Louis część 1

Lekko otworzyłam oczy, za jasno. Znów je zamknęłam. Obudził mnie straszny ból głowy. Jak to po imprezie. Trochę się wypiło. Trochę za dużo. Ale jak szaleć to szaleć. Jestem młoda. Ból w mojej głowie był  nie do wytrzymania. Kac, kac, kac. Westchnęłam lekko. Nagle zorientowałam się, że jestem zupełnie naga. - Co jest ? - pomyślałam. Obróciłam się na drugi bok i ujrzałam jakiegoś chłopaka! Najlepsze jest to, że go nie znam, widzę go pierwszy raz na oczy! Leżał przykryty kołdrą, również nagi. Czy my... Boże... Jak to się stało. Aż tak byłam pijana, że nie pamiętałam ?
- Cholera - powiedziałam pod nosem i położyłam się na plecach starając się przypomnieć sobie ostatnią noc, ale nic z tego nie wychodziło.
- Cześć mała - usłyszałam głos dobiegający z ust chłopaka. - Jak nocka ?
- Zacznijmy od tego kim jesteś - odparłam
- Nie pamiętasz ? - spytał zdziwiony - Tak się fajnie bawiliśmy, szkoda, że nic nie zapamiętałaś...
- Najwidoczniej za dużo wypiłam... Nie... To, że za dużo wypiłam jest pewne. Ale czy my naprawdę... - nie potrafiłam tego wydusić.
- Tak kotku. - odpowiedział z satysfakcją.
Okryłam się kołdrą i wstałam. Zbierałam moje ubrania z podłogi.
- Po co się zakrywasz, widziałem przecież wszystko - zaśmiał się pod nosem - To nie ma sensu.
- Ma sens. To był pierwszy i ostatni raz, gdy coś takiego miało miejsce, więc się nie produkuj zbytnio - odpowiedziałam oschło. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się ubrać.
W toalecie skuliłam się w koncie i schowałam twarz w ręce. Nie wiedziałam, że będą takie konsekwencje. Czuje się jak szmata. Dosłownie. Za dużo się stało. O wiele za dużo. To nie powinno mieć w ogóle miejsca. Jestem na siebie wściekła, że do tego dopuściłam. Chciałam zaszaleć to teraz mam za swoje. Nie wierze w to co się stało. Nawet go nie znam...
Ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam.
Idąc starałam się przypomnieć sobie ostatnią noc. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale tak chciałam wiedzieć do czego się posunęłam. Lub kogo... Na razie wiem, że się upiłam i uprawiałam seks z jakimś kolesiem. Ciekawie się zaczyna. Coś jeszcze ?! Nie wierzę, że zwykle spokojna, nie porywcza dziewczyna jak ja z robiła coś takiego... To takie... ohydne... Może lepiej niektórych rzeczy nie pamiętać, ale ciekawość była silniejsza... Chcę wiedzieć, co jeszcze zrobiłam.
- Ej mała! - usłyszałam z oddali. Obróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka. Kurde...
- Co ? - powiedziałam oschle, ale nagle w mojej głowie pojawiła się pewna ciekawa myśl, którą miałam zamiar zrealizować.
- Ja tylko chciałem...- przerwałam mu
- Mogę Cię wykorzystać ? - spytałam
- Oh, dzisiejsza noc Ci nie wystarczyła ? - zaśmiał się
- Nie! Przestań! Ja w odróżnieniu od niektórych nie pcham się nieznajomym do łóżka. - odparłam
- Czyżby ? - odpowiedział z chamskim uśmiechem
- To się nigdy, ale to nigdy więcej nie powtórzy!
- Szkoda... - powiedział cicho
- Co ?! - spytałam zażenowana
- Nic, nic. To czego ode mnie chcesz ? - zapytał z zainteresowaniem
- Pamiętasz może cokolwiek z tej imprezy ? Bo jak już zdążyłeś się domyślić, ja byłam a takim stanie, a nie innym, że nic nie pamiętam.
- Haha - zaśmiał się - Pamiętam wszystko
- Robiłam jeszcze coś strasznego, oprócz....Tego ?
- Nie jesteś z rodu niegrzecznych dziewczynek, nie ? - zarzucił
- Nie zbyt - odpowiedziałam speszona - To jak powiesz mi ?
- Nie bój się, nie robiłaś nic więcej. - uśmiechnął się sympatycznie.
- Jeju, dzięki Bogu! - odetchnęłam z ulgą... Chociaż jedna dobra wiadomość. - Dzięki, to ja lecę, Hej - rzuciłam
- Czekaj! - krzyknął - Chciałem się spytać czy poszlibyśmy gdzieś nie wiem, może na kawę, lub spacer ? - widać było, że się zawstydził. Słodkie. Poniekąd.
- Że co proszę ? Chcesz pewnie mnie upić i wykorzystać, i skończy się tak jak tym razem.
- Nie prawda! Może i to co się stało, nie powinno było się stać, ale możemy zacząć od nowa. Zacząć od normalnego spotkania. Też nie jestem z siebie w pełni dumny za to co zrobiłem.
- W pełni ? Haha. Czyli jakieś 50% satysfakcji jest ? - zaśmiałam się
- Haha no może 60% - odpowiedział - To jak idziemy ?
- Mam nadzieję, że ta propozycja nie ma żadnego podtekstu seksualnego co ?
- Nie ma. Zaro seksu.
- Eh, no dobra. Nic nie stracę. - westchnęłam. widać było, że się starał.

*Oczami Louisa*

Źle zaczęliśmy i to w większości z mojej winy. Byłem trzeźwiejszy od niej. Też nieźle nawalony, ale trzeźwiejszy. Rozmawiałem z nią gdy jeszcze nie była tak mocno pijana, wydała się naprawdę ciekawą osobą, dlatego też nie chciałem  tracić z nią tak szybko kontaktu. Trochę przykre, że traktuje mnie jako faceta, który bierze do łóżka pierwszą, lepszą, upitą laskę i robi, to co robi. W sumie nie dziwię się jej. Przecież od takiej strony się jej pokazałem i od takiej strony mnie poznała. Nie jestem taki. Tez wypiłem. Jestem zdeterminowany i zrobię wszystko, by zmieniła o mnie zdanie. To jest początek czegoś pięknego. Czuję to!



Tak bardzo was przepraszam za tą długą, a nawet bardzo długa przerwę! Jednak nauka, i sprawdziany zabierają czas :< Mam teraz 2 tyg. wolnego więc postaram się odrobić tą stratę! :) Xx A co do Imagina piszcie czy wam się podobało. Czego oczekujecie w dalszej części ? I z kim byście chcieli następny!
Pozdrawiam miśki Papa Xxx

sobota, 6 kwietnia 2013

#7 Zayn

***



Końcówka Liceum. Wszystko się dzieje szybko. Wszyscy chcą wszystko zrobić szybko. Świat gna. Powoli brnę w tym szaleństwie. Każdy krok stawiam z uwagą na to czy czegoś nie zniszczę, próbując iść do przodu. Dzisiejsze pokolenia nie potrafią się śmiać, by nie urazić innych. Nie umieją dać by nie zabrać. Nie umieją postawić kroku, by nie zdeptać. Świat jest dziwny. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej dziwniejszy i dziwniejszy. 
Dni miały. Czas nie odwracalnie uciekał. Czyli wszystko w porządku. Uczęszczałam na lekcje angielskiego. Od jakiegoś czasu do naszej grupy dołączyli nowi uczniowie. Co chwile przychodzili. Nie dziwię się. Miło tam było. Chodziłam 2 razy w tygodniu. 
Moją uwagę przykuł chłopak w czarnych włosach o ciemnej karnacji. Od kiedy pojawił się na zajęciach zaczęłam chętniej na nie uczęszczać. Przychodziłam. Nie można powiedzieć, że się uczyłam, bo to nie jest prawdą, przychodziłam tu by napajać się jego widokiem. Z dnia na dzień pragnęłam go coraz bardziej. Marzyłam by go poznać. Potrzebowałam tego. 
Ma na imię Zayn. Zayn Malik. To imię zawracało mi głowę od jakiegoś czasu. Ciekawe jak jedna osoba może zatracić budującą się przez całe życie równowagę drugiej... Ciekawe...


***



-Zayn, gdzie ty jesteś ? - Spytałam przez telefon lekko  zdenerwowana. Spóźniał się już 15 minut. Zresztą jak zawsze.
- Za Tobą - usłyszałam głos zza pleców. Był rozbawiony jak nigdy.
- Znowu się spóźniłeś ciamoajdo! - powiedziałam na żarty
- Oj przepraszam - zrobił smutną minkę -Mi nie wybaczysz ?
- Oh... Zawsze to mówisz, a ja zawsze pękam. Jesteś straszny... - odparłam
- I za to mnie uwielbiasz - odpowiedział Zayn.
- Haha- zaśmiałam się
Był gorący dzień. Chodziliśmy po mieście, śmialiśmy się. To był na prawdę chory człowiek. Szalony, zabawny, miał bardzo głupie pomysły, ale bym również opiekuńczy. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak on. Kogoś komu będę mogła się wyżalić, zaufać. Takiego prawdziwego przyjaciela.

*We are alaways be together*

Nagle chłopak złapał mnie, przerzucił przez ramię i pobiegł gdzieś do przodu.
- Zayn! - krzyknęłam - Zayn debilu co ty robisz!? - pytałam śmiejąc się, ale również byłam przerażona co on wymyślił. Po tym człowieku można by się wszystkiego spodziewać!
Nawet się nie obejrzałam, i leżałam w fontannie. 
- Zayn! - krzyknęłam nie mogąc opanować śmiechu - Jesteś tak głupi! - śmiech 
- Jesteś zła ? - spytał również rozbawiony - Mówiłaś, że Ci gorąco.
- Tak! - powiedziałam ironicznie - Jestem cała mokra! - odparłam i pociągnęłam chłopaka również do fontanny. 
- Ha! Masz za swoje! - powiedziałam z dumą

*If you believe your dream come true*

***



To takie dziwne uczucie, gdy kogoś poznajesz, a  z czasem ta osoba, która nie odgrywała zbytniej roli w  twoim życiorysie, staje się kimś więcej niż tylko znajomym. Myślisz, dobrze się wam rozmawia, macie dużo tematów. Myślisz, że to przyjaźń. Trwasz w tym przekonaniu dość długo. Wspólne spędzanie czasu, zwierzenia, odkrywanie tej osoby z zupełnie innej perspektywy. Nagle świat wywraca się do góry nogami. Tak. Wiruje. A ty razem z nim. Jak każda przyjaźń przechodzi na wyższy stopień znajomości. Myślisz, że to miłość, ale na razie wmawiasz sobie, że to chwilowe. Że on Ci się tylko podoba. Jednak, po jakimś czasie czujesz motyle w brzuchu za każdym razem jak przechodzi obok Ciebie, podejdzie, coś powie, dotknie Cię. Twoje uczucie cały czas rośnie i rośnie. Chcesz przestać, lecz nie potrafisz. Chcesz zniknąć, lecz nie umiesz... Tak.. Miałam tak...

***


To było jak sen. Spełnienie marzeń. Cały świat zawirował, a ja razem z nim. Wszystko odwróciło się do góry nogami. I szczerze mówiąc nie chciałam by wracało do dawnego stanu. Czułam się jak w niebie. Lepiej! Wzniosłam się 3 metry ponad nie! Cały świat stał się lepszy, zło zniknęło. Czułam się tak bezpiecznie i swobodnie. Czułam się sobą.
Stałam na parkiecie w objęciach Zayn'a. Nasze ciała się stykały tak jak i usta. Całowaliśmy się. Oboje tego pragnęliśmy  Oboje tego potrzebowaliśmy. W tym momencie nie liczyło się nic i nikt inny. Tylko my. MY. Całkiem zwariowałam. To był mój przyjaciel. Teraz jest kimś znacznie więcej. Kocham go. Jak nikogo innego. Darzę go uczuciem, jakim jeszcze nikogo nikt nie darzył. To niesamowite, że można kogoś kochać aż tak. Nigdy nie doświadczyłam tak silnej euforii. Nie obchodziło nas nic. 
Gdy oderwaliśmy się od siebie. Chłopak spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się i wyszeptał mi do ucha:
- Kocham Cię
- Zayn... Ja też Cię kocham - odpowiedziałam.
Po czym wtuliliśmy się w siebie ponownie i tańczyliśmy do powolnego kawałka.



***


Weszłam zmęczona do domu. Marzyłam o tym by wziąć gorącą kąpiel i położyć się spać. Dzisiejszy dzień był taki zabiegany. Praktycznie nie miałam chwili oddechu. 
- Amy ? - spytał chłopak schodząc ze schodów, po chwili wyłonił się zza rogu. Automatycznie końciki moich ust podniosły się.
- Nie włamywacz - odpowiedziałam śmiejąc się - Zayn, miałam taki zawalony dzień, jestem tak wykończona. Boże. - podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. Po Chwili zobaczyłam, że jest w garniturze. Zdziwiłam się. - Czy ja o czymś zapomniałam ? - pomyślałam
- Ale się wystroiłeś, co to za okazja ? - spytałam
- Nasza rocznica głuptasie. Już 3 lata ze mną wytrzymujesz! - odpowiedział
- Jezu... Zayn przepraszam... Kompletnie mi wyleciało z głowy... Jestem okropna.. Przepraszam - powiedziałam. Jak mogłam zapomnieć. Już 3 lata. A ja zapomniałam! Jestem straszna...
- Nic się nie stało kochanie. - pocałował mnie w czoło - przygotowałem kolacje przy świecach, ale jesteś zmęczona to uczcimy to... - przerwałam mu
- Nie! Jeśli chodzi o czas spędzony z Tobą zawsze jestem gotowa! - pośpiesznie odpowiedziałam. On się tylko zaśmiał.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do ogrodu. To co zobaczyłam było piękne. Stół pięknie przystrojony, wokół lampiony, świece i to gwieździste niebo.
- Misiu.... - westchnęłam
- Podoba Ci się ? - spytał nie pewnie
- Podoba ? To mało powiedziane! - pocałowałam chłopaka w policzek
Usiedliśmy delektowaliśmy się pysznym jedzeniem, muzyką, nastrojem i sobą nawzajem. Każda spędzona wspólnie razem chwila była dla nas na wagę złota. Każdy moment spędzony wraz z Zaynem mam w pamięci. To niesamowite. Nie. To miłość.
- Amy... słuchaj - zaczął, trochę się przestraszyłam, ale on kontynuował - Mamy 20 lat. Jesteśmy ze sobą już 3 lata. Mamy ułożone życie. Czy nie lepiej iść do przodu ? - spytał 
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zarzuciłam nie pewnie
On wstał uklęknął na jedno kolano i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Łza z łza zakręciła mi się w oku.
- Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świcie i wyjdziesz za mnie ? - spytał wpatrując się w moje oczy
- Tak, tak tak!!- odpowiedziałam i rzuciłam się mu na szyję.


***


- Tato... Tato, pośpiesz się! - podkrzyknęłam
- Kotku, spokojnie. - powiedział uśmiechając się, jak by widział mnie ostatni raz w życiu. - Zdążymy
- Mamy mało czasu. A nie wypada się spóźnić na własny ślub.. - odpowiedziałam
Tak. Właśnie w tej chwili moje marzenia się spełniają. Właściwie jedno. Patrze teraz na nie. Kto by pomyślał, że nie winne zauroczenie za młodu, przerodzi się w coś tak poważnego. W taką miłość. Siedziałam w białej sukience, z welonem i bukietem białych róż. Czułam się niesamowicie.
Każdą najmniejszą rzecz kochałam w Zaynie. To, że śpi w skarpetkach, lub to, że gdy ma zimne ręce kładzie mi je na plecach. Wszystko. Jego wada ? To ich brak
- A ty Amy Sheem, bierzesz Zayna Malika za męża ? - spojrzałam w oczy chłopaka.
- Tak, biorę. - odpowiedziałam.
- Zatem ogłaszam was mężem i żoną! Może Pan pocałować Pannę młodą. - to były najpiękniejsza słowa jakie usłyszałam do tej pory. 
Po tych słowach zatonęliśmy w pocałunku. Tak wyjątkowym, tak pięknym jak nigdy. Nagle usłyszałam przy uchu:
- Panno Malik... Kocham Panią.


***


Obudziłam się kompletnie pogubiona w szpitalu. Nad moją głową zobaczyłam Zayna, lekarza i mojego ojca. Nagle oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Wszystko widziałam jeszcze przez mgłę. Po chwili usłyszałam głos lekarza:
- Panno Malik.. Panno Malik słyszy mnie Pani ? - pokiwałam twierdząco głową, on dokończył - Były małe komplikacje, i musieliśmy zrobić cesarskie cięcie, dlatego była Pani w śpiączce, ale urodziła Pani, w pełni zdrową dziewczynkę - teraz dopiero zobaczyłam, że Zayn trzyma dziecko w ramionach. Łza spłynęła mi po policzku. Mąż dał mi dziecko na ręce i spytał:
- Kochanie ty płaczesz ? 
- Ze szczęścia. - odprłam


***


Leżałam. Byłam w głębokim śnie. Spokój wokół mnie. Cisza. Nikogo obok. Byłam zimna, blada, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Tak umarłam. Mój czas na tym świecie się skończył. Wszystko ma swój koniec, jak i początek. Umarłam ja, ale ktoś się narodził i tak od milionów lat. Ale wiecie co wam powiem ? Parę chwil temu byłam szczęśliwą staruszką na bujanym fotelu, z najwspanialszym na świecie mężem, córką wnukami. Jestem.. A raczej byłam staram ale za to szczęśliwa. Umarłam ze świadomością, że miałam wspaniałe życie. Wspaniałych rodziców, przyjaciół, męża i córkę. Kochałam ich i kocham całym sercem. Z rodzicami spotkam się teraz. W lepszym świecie. Zacznę życie od nowa, w zupełnie innej rzeczywistości. Patrząc na moje dwa szczęścia z tęczowego mostu pilnując aby byli szczęśliwi. Czekam na nich. Tu będziemy  szczęśliwi na zawsze.


Nie wyszło tak jak chciałam, ale jak już zaczęłam pisać to jest. Nie jestem z niego zadowolona, ale dzisiaj kompletnie opuściła mnie wena... RATUNKU!! Podoba się wam? Napisałam nieco inny imagin. Przeskakując w czasie. Mam nadzieję, że wam się podoba. Dobranoc!! Xxx

piątek, 5 kwietnia 2013

#6 Harry Część 2

Kolejny ranek. Kolejny dzień. Nie miałam ochoty wstawać. Wychodzić do świata. Rozmawiać z kimkolwiek, jednak widziałam, że tego nie uniknę. Nadal miałam przed oczami wczorajsze wydarzenie. To było straszne... Gdy pierwszy raz ich razem zobaczyłam, mówił, że mnie kocha... Właśnie widać jak bardzo... Każda cząstka mnie rozpaczliwie krzyczała o pomoc, jednak gdy ją dostawała nie chciała z niej skorzystać. Nie logiczne prawda ? Bez sensu ? Tak... To jest właśnie miłość... Przyzwyczajajcie się.
Wstałam leniwie z łóżka i zeszłam na dół. Mama krzątała się po kuchni. Zobaczyłam ją i przytuliłam. 
- Mamo, przepraszam za wczoraj... Potrzebowałam trochę samotności. - powiedziałam patrząc w jej oczy.
- Wiem, wiem kochanie - uśmiechnęła się. Miała piękny uśmiech. Jak by całe zło świata ją omijało. - Ale izolowanie się od świata w niczym Ci nie pomoże. Wyjdź do świata, spotkaj się z przyjaciółmi lub idź na spacer. Zrób cokolwiek, ale nie siedź bez czynnie. - zaproponowała.
- Wczoraj poszłam na spacer... I nic dobrego z tego nie wyszło - mruknęłam
- Oj Pat... Nie marudź tylko się umyj ubierz i przebiegnij po zakupy! - powiedziała podnosząc ton, ale oczywiście pozytywnie.
- No okok. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę. 
Byłam gotowa po jakiś 20 minutach. Zeszłam na dół i mama w progu się uśmiechnęła:
- No wreszcie wyglądasz jak człowiek! - zarzuciła. Ona to umie pocieszyć haha.
- No dzięki- zaśmiałam się. Ona dała mi kartkę z zakupami i wyszłam
Pogoda była lepsza niż wczoraj. Było cieplej, nawet słońce wyszło. Ale wiatr jednak sprawiał wrażenia chłodu... Do marketu miałam jakieś 20 minut drogi pieszo. - Eh... - westchnęłam, jednak pogoda poprawiła mój nastrój i poszłam dalej. Widziałam parę zakochanych i od razu wspomnienia wróciły. Z Hazzą też kiedyś byliśmy tacy szczęśliwi.... Nie wiem dlaczego to wszystko się wydarzyło.. Było tak pięknie. Jak w bajce. Może tylko dla mnie.... ? Z drugiej strony nie można kogoś zmusić do miłości, ale dlaczego w taki sposób mi okazuje jej brak ? 
- Patti... - usłyszałam znajomy głos zza pleców. To był Harry. Od razu gdy go zobaczyłam jakaś część mnie się ucieszyła.
-   Oh.. Harry? - spytałam z lekka rozkojarzona - Co ty tu... - nie pozwolił mi dokończyć.
- Słuchaj ja wiem, że zrobiłem źle... I że to wszystko to moja wina... Ale ja cię kocham... I cholernie mi na Tobie zależy. Gdy budzę się rano ze świadomością, że Ciebie już przy mnie nie ma cały świat traci kolory. Moje życie nie ma sensu... Gdyby nie ty... Nie był bym teraz taki jaki jestem... Przewróciłaś mój świat do góry nogami. Ciszę się z tego strasznie. I nie chcę, żeby znów wrócił do pionu i żeby znów był normalny... Nie umiem żyć bez Ciebie. Twój głos pomaga mi przetrwać dzień i gdy go nie ma, gubię się i błądzę we własnych myślach... Proszę Cię... Daj nam szansę... - muszę przyznać, że to co powiedział było... było piękne. Prosto z serca ? Mam nadzieję, ale co z tą dziewczyną ? Kim ona jest ? Co ona dla niego znaczy ? 
- Hazz... Byłam wczoraj na spacerze w parku...Chyba mnie widziałeś... I ty byłeś z tą dziewczyną... I co ja mam teraz myśleć? Mówisz mi, że mnie kochasz a tu co ? - odpowiedziałam
- Proszę Cię uwierz mi...- zciszył ton i przysunął się w moją stronę. Ja zrobiłam krok do tyłu
- Przepraszam nie umiem.... - odparłam i pobiegłam w stronę marketu
Brakuje mi go i to cholernie. Każdy jego dotyk, ruch, słowo było dla mnie wszystkim. On był dla mnie wszystkim. Kochałam go, ale bałam się, że znowu zrobi mi coś takiego. Z tym nie jest łatwo się pogodzić. Brak tak bliskiej niegdyś osoby zżera mnie od środka. Toczę w środku wewnętrzną walkę, pomiędzy tym co powinnam zrobić, a tym co chcę zrobić. Nie umiem się na niczym skoncentrować w tej chwili. Nikogo jeszcze tak bardzo nie kochałam, i przez nikogo jeszcze tak bardzo nie cierpiałam. Kocham go, ale równocześnie nienawidzę za to co zrobił...
Po skończonych zakupach udałam się do domu. Droga minęła mi szybko. Widziałam dzieci bawiące się w piaskownicy. Dzieci, które nie muszą martwić się problemami tutejszego świata, dla których wszystko jest prostsze. Miłość, wybaczenia, nawiązanie więzi.
Spotkałam również szczęśliwych zakochanych mniej więcej w moim wieku. Tak nie obchodziło ich nic poza ich uczuciem i nimi samymi. Mieli siebie nawzajem, to im wystarczało. Nie potrzebowali nic więcej do szczęścia tylko siebie. Wtuleni w swoje ramiona przemierzali samolubny, chamski świat pozbawiony miłości.
Zauważyłam również płaczącą dziewczynę... kobietę ? W każdym razie starsza ode mnie. Zalana łzami pogrążała się jeszcze bardziej w zło tego świata. Nie wiedząc co czyha za rogiem szła tam. Wiedząc, że życie to niebezpieczna i zła wyprawa dalej w nią brnęła..
Minęłam też parę staruszków. Mimo, że wiedzieli, że nie długo ich żywot się skończy, kochali się, byli ze sobą od początku do końca, na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie. Kochali się bezgranicznie. Ich stare pomarszczone ręce były nie rozłączne. Mimo wpływu lat i wygaśnięciu młodości, byli razem. Ich miłość nie wygasła i nie wygaśnie nigdy.
*Love me forever or never*

Tak. Każdy ma swoją historię, jednak czy przechodzimy jej lepszą czy gorszą część wierzmy w to, że zakończy się szczęśliwie. Jeśli mamy gorsze dni, nie przejmujmy się, w końcu wyjdzie słońce. Lecz jeśli jest dobrze, bardzo dobrze bądźmy gotowi na najgorsze...


Tak bardzo was przepraszam, że dodaję dopiero teraz ale mam problemy z komputerem. Kolejna część Hazzy! Jak wam się podoba ?