Końcówka Liceum. Wszystko się dzieje szybko. Wszyscy chcą wszystko zrobić szybko. Świat gna. Powoli brnę w tym szaleństwie. Każdy krok stawiam z uwagą na to czy czegoś nie zniszczę, próbując iść do przodu. Dzisiejsze pokolenia nie potrafią się śmiać, by nie urazić innych. Nie umieją dać by nie zabrać. Nie umieją postawić kroku, by nie zdeptać. Świat jest dziwny. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej dziwniejszy i dziwniejszy.
Dni miały. Czas nie odwracalnie uciekał. Czyli wszystko w porządku. Uczęszczałam na lekcje angielskiego. Od jakiegoś czasu do naszej grupy dołączyli nowi uczniowie. Co chwile przychodzili. Nie dziwię się. Miło tam było. Chodziłam 2 razy w tygodniu.
Moją uwagę przykuł chłopak w czarnych włosach o ciemnej karnacji. Od kiedy pojawił się na zajęciach zaczęłam chętniej na nie uczęszczać. Przychodziłam. Nie można powiedzieć, że się uczyłam, bo to nie jest prawdą, przychodziłam tu by napajać się jego widokiem. Z dnia na dzień pragnęłam go coraz bardziej. Marzyłam by go poznać. Potrzebowałam tego.
Ma na imię Zayn. Zayn Malik. To imię zawracało mi głowę od jakiegoś czasu. Ciekawe jak jedna osoba może zatracić budującą się przez całe życie równowagę drugiej... Ciekawe...
-Zayn, gdzie ty jesteś ? - Spytałam przez telefon lekko zdenerwowana. Spóźniał się już 15 minut. Zresztą jak zawsze.
- Za Tobą - usłyszałam głos zza pleców. Był rozbawiony jak nigdy.
- Znowu się spóźniłeś ciamoajdo! - powiedziałam na żarty
- Oj przepraszam - zrobił smutną minkę -Mi nie wybaczysz ?
- Oh... Zawsze to mówisz, a ja zawsze pękam. Jesteś straszny... - odparłam
- I za to mnie uwielbiasz - odpowiedział Zayn.
- Haha- zaśmiałam się
Był gorący dzień. Chodziliśmy po mieście, śmialiśmy się. To był na prawdę chory człowiek. Szalony, zabawny, miał bardzo głupie pomysły, ale bym również opiekuńczy. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak on. Kogoś komu będę mogła się wyżalić, zaufać. Takiego prawdziwego przyjaciela.
*We are alaways be together*
Nagle chłopak złapał mnie, przerzucił przez ramię i pobiegł gdzieś do przodu.
- Zayn! - krzyknęłam - Zayn debilu co ty robisz!? - pytałam śmiejąc się, ale również byłam przerażona co on wymyślił. Po tym człowieku można by się wszystkiego spodziewać!
Nawet się nie obejrzałam, i leżałam w fontannie.
- Zayn! - krzyknęłam nie mogąc opanować śmiechu - Jesteś tak głupi! - śmiech
- Jesteś zła ? - spytał również rozbawiony - Mówiłaś, że Ci gorąco.
- Tak! - powiedziałam ironicznie - Jestem cała mokra! - odparłam i pociągnęłam chłopaka również do fontanny.
- Ha! Masz za swoje! - powiedziałam z dumą
*If you believe your dream come true*
***
To takie dziwne uczucie, gdy kogoś poznajesz, a z czasem ta osoba, która nie odgrywała zbytniej roli w twoim życiorysie, staje się kimś więcej niż tylko znajomym. Myślisz, dobrze się wam rozmawia, macie dużo tematów. Myślisz, że to przyjaźń. Trwasz w tym przekonaniu dość długo. Wspólne spędzanie czasu, zwierzenia, odkrywanie tej osoby z zupełnie innej perspektywy. Nagle świat wywraca się do góry nogami. Tak. Wiruje. A ty razem z nim. Jak każda przyjaźń przechodzi na wyższy stopień znajomości. Myślisz, że to miłość, ale na razie wmawiasz sobie, że to chwilowe. Że on Ci się tylko podoba. Jednak, po jakimś czasie czujesz motyle w brzuchu za każdym razem jak przechodzi obok Ciebie, podejdzie, coś powie, dotknie Cię. Twoje uczucie cały czas rośnie i rośnie. Chcesz przestać, lecz nie potrafisz. Chcesz zniknąć, lecz nie umiesz... Tak.. Miałam tak...
***
To było jak sen. Spełnienie marzeń. Cały świat zawirował, a ja razem z nim. Wszystko odwróciło się do góry nogami. I szczerze mówiąc nie chciałam by wracało do dawnego stanu. Czułam się jak w niebie. Lepiej! Wzniosłam się 3 metry ponad nie! Cały świat stał się lepszy, zło zniknęło. Czułam się tak bezpiecznie i swobodnie. Czułam się sobą.
Stałam na parkiecie w objęciach Zayn'a. Nasze ciała się stykały tak jak i usta. Całowaliśmy się. Oboje tego pragnęliśmy Oboje tego potrzebowaliśmy. W tym momencie nie liczyło się nic i nikt inny. Tylko my. MY. Całkiem zwariowałam. To był mój przyjaciel. Teraz jest kimś znacznie więcej. Kocham go. Jak nikogo innego. Darzę go uczuciem, jakim jeszcze nikogo nikt nie darzył. To niesamowite, że można kogoś kochać aż tak. Nigdy nie doświadczyłam tak silnej euforii. Nie obchodziło nas nic.
Gdy oderwaliśmy się od siebie. Chłopak spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się i wyszeptał mi do ucha:
- Kocham Cię
- Zayn... Ja też Cię kocham - odpowiedziałam.
Po czym wtuliliśmy się w siebie ponownie i tańczyliśmy do powolnego kawałka.
***
Weszłam zmęczona do domu. Marzyłam o tym by wziąć gorącą kąpiel i położyć się spać. Dzisiejszy dzień był taki zabiegany. Praktycznie nie miałam chwili oddechu.
- Amy ? - spytał chłopak schodząc ze schodów, po chwili wyłonił się zza rogu. Automatycznie końciki moich ust podniosły się.
- Nie włamywacz - odpowiedziałam śmiejąc się - Zayn, miałam taki zawalony dzień, jestem tak wykończona. Boże. - podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. Po Chwili zobaczyłam, że jest w garniturze. Zdziwiłam się. - Czy ja o czymś zapomniałam ? - pomyślałam
- Ale się wystroiłeś, co to za okazja ? - spytałam
- Nasza rocznica głuptasie. Już 3 lata ze mną wytrzymujesz! - odpowiedział
- Jezu... Zayn przepraszam... Kompletnie mi wyleciało z głowy... Jestem okropna.. Przepraszam - powiedziałam. Jak mogłam zapomnieć. Już 3 lata. A ja zapomniałam! Jestem straszna...
- Nic się nie stało kochanie. - pocałował mnie w czoło - przygotowałem kolacje przy świecach, ale jesteś zmęczona to uczcimy to... - przerwałam mu
- Nie! Jeśli chodzi o czas spędzony z Tobą zawsze jestem gotowa! - pośpiesznie odpowiedziałam. On się tylko zaśmiał.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do ogrodu. To co zobaczyłam było piękne. Stół pięknie przystrojony, wokół lampiony, świece i to gwieździste niebo.
- Misiu.... - westchnęłam
- Podoba Ci się ? - spytał nie pewnie
- Podoba ? To mało powiedziane! - pocałowałam chłopaka w policzek
Usiedliśmy delektowaliśmy się pysznym jedzeniem, muzyką, nastrojem i sobą nawzajem. Każda spędzona wspólnie razem chwila była dla nas na wagę złota. Każdy moment spędzony wraz z Zaynem mam w pamięci. To niesamowite. Nie. To miłość.
- Amy... słuchaj - zaczął, trochę się przestraszyłam, ale on kontynuował - Mamy 20 lat. Jesteśmy ze sobą już 3 lata. Mamy ułożone życie. Czy nie lepiej iść do przodu ? - spytał
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zarzuciłam nie pewnie
On wstał uklęknął na jedno kolano i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Łza z łza zakręciła mi się w oku.
- Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świcie i wyjdziesz za mnie ? - spytał wpatrując się w moje oczy
- Tak, tak tak!!- odpowiedziałam i rzuciłam się mu na szyję.
***
- Tato... Tato, pośpiesz się! - podkrzyknęłam
- Kotku, spokojnie. - powiedział uśmiechając się, jak by widział mnie ostatni raz w życiu. - Zdążymy
- Mamy mało czasu. A nie wypada się spóźnić na własny ślub.. - odpowiedziałam
Tak. Właśnie w tej chwili moje marzenia się spełniają. Właściwie jedno. Patrze teraz na nie. Kto by pomyślał, że nie winne zauroczenie za młodu, przerodzi się w coś tak poważnego. W taką miłość. Siedziałam w białej sukience, z welonem i bukietem białych róż. Czułam się niesamowicie.
Każdą najmniejszą rzecz kochałam w Zaynie. To, że śpi w skarpetkach, lub to, że gdy ma zimne ręce kładzie mi je na plecach. Wszystko. Jego wada ? To ich brak
- A ty Amy Sheem, bierzesz Zayna Malika za męża ? - spojrzałam w oczy chłopaka.
- Tak, biorę. - odpowiedziałam.
- Zatem ogłaszam was mężem i żoną! Może Pan pocałować Pannę młodą. - to były najpiękniejsza słowa jakie usłyszałam do tej pory.
Po tych słowach zatonęliśmy w pocałunku. Tak wyjątkowym, tak pięknym jak nigdy. Nagle usłyszałam przy uchu:
- Panno Malik... Kocham Panią.
***
Obudziłam się kompletnie pogubiona w szpitalu. Nad moją głową zobaczyłam Zayna, lekarza i mojego ojca. Nagle oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Wszystko widziałam jeszcze przez mgłę. Po chwili usłyszałam głos lekarza:
- Panno Malik.. Panno Malik słyszy mnie Pani ? - pokiwałam twierdząco głową, on dokończył - Były małe komplikacje, i musieliśmy zrobić cesarskie cięcie, dlatego była Pani w śpiączce, ale urodziła Pani, w pełni zdrową dziewczynkę - teraz dopiero zobaczyłam, że Zayn trzyma dziecko w ramionach. Łza spłynęła mi po policzku. Mąż dał mi dziecko na ręce i spytał:
- Kochanie ty płaczesz ?
- Ze szczęścia. - odprłam
***
Leżałam. Byłam w głębokim śnie. Spokój wokół mnie. Cisza. Nikogo obok. Byłam zimna, blada, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Tak umarłam. Mój czas na tym świecie się skończył. Wszystko ma swój koniec, jak i początek. Umarłam ja, ale ktoś się narodził i tak od milionów lat. Ale wiecie co wam powiem ? Parę chwil temu byłam szczęśliwą staruszką na bujanym fotelu, z najwspanialszym na świecie mężem, córką wnukami. Jestem.. A raczej byłam staram ale za to szczęśliwa. Umarłam ze świadomością, że miałam wspaniałe życie. Wspaniałych rodziców, przyjaciół, męża i córkę. Kochałam ich i kocham całym sercem. Z rodzicami spotkam się teraz. W lepszym świecie. Zacznę życie od nowa, w zupełnie innej rzeczywistości. Patrząc na moje dwa szczęścia z tęczowego mostu pilnując aby byli szczęśliwi. Czekam na nich. Tu będziemy szczęśliwi na zawsze.
Nie wyszło tak jak chciałam, ale jak już zaczęłam pisać to jest. Nie jestem z niego zadowolona, ale dzisiaj kompletnie opuściła mnie wena... RATUNKU!! Podoba się wam? Napisałam nieco inny imagin. Przeskakując w czasie. Mam nadzieję, że wam się podoba. Dobranoc!! Xxx