Wstałam leniwie z łóżka i zeszłam na dół. Mama krzątała się po kuchni. Zobaczyłam ją i przytuliłam.
- Mamo, przepraszam za wczoraj... Potrzebowałam trochę samotności. - powiedziałam patrząc w jej oczy.
- Wiem, wiem kochanie - uśmiechnęła się. Miała piękny uśmiech. Jak by całe zło świata ją omijało. - Ale izolowanie się od świata w niczym Ci nie pomoże. Wyjdź do świata, spotkaj się z przyjaciółmi lub idź na spacer. Zrób cokolwiek, ale nie siedź bez czynnie. - zaproponowała.
- Wczoraj poszłam na spacer... I nic dobrego z tego nie wyszło - mruknęłam
- Oj Pat... Nie marudź tylko się umyj ubierz i przebiegnij po zakupy! - powiedziała podnosząc ton, ale oczywiście pozytywnie.
- No okok. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę.
Byłam gotowa po jakiś 20 minutach. Zeszłam na dół i mama w progu się uśmiechnęła:
- No wreszcie wyglądasz jak człowiek! - zarzuciła. Ona to umie pocieszyć haha.
- No dzięki- zaśmiałam się. Ona dała mi kartkę z zakupami i wyszłam
Pogoda była lepsza niż wczoraj. Było cieplej, nawet słońce wyszło. Ale wiatr jednak sprawiał wrażenia chłodu... Do marketu miałam jakieś 20 minut drogi pieszo. - Eh... - westchnęłam, jednak pogoda poprawiła mój nastrój i poszłam dalej. Widziałam parę zakochanych i od razu wspomnienia wróciły. Z Hazzą też kiedyś byliśmy tacy szczęśliwi.... Nie wiem dlaczego to wszystko się wydarzyło.. Było tak pięknie. Jak w bajce. Może tylko dla mnie.... ? Z drugiej strony nie można kogoś zmusić do miłości, ale dlaczego w taki sposób mi okazuje jej brak ?
- Patti... - usłyszałam znajomy głos zza pleców. To był Harry. Od razu gdy go zobaczyłam jakaś część mnie się ucieszyła.
- Oh.. Harry? - spytałam z lekka rozkojarzona - Co ty tu... - nie pozwolił mi dokończyć.
- Słuchaj ja wiem, że zrobiłem źle... I że to wszystko to moja wina... Ale ja cię kocham... I cholernie mi na Tobie zależy. Gdy budzę się rano ze świadomością, że Ciebie już przy mnie nie ma cały świat traci kolory. Moje życie nie ma sensu... Gdyby nie ty... Nie był bym teraz taki jaki jestem... Przewróciłaś mój świat do góry nogami. Ciszę się z tego strasznie. I nie chcę, żeby znów wrócił do pionu i żeby znów był normalny... Nie umiem żyć bez Ciebie. Twój głos pomaga mi przetrwać dzień i gdy go nie ma, gubię się i błądzę we własnych myślach... Proszę Cię... Daj nam szansę... - muszę przyznać, że to co powiedział było... było piękne. Prosto z serca ? Mam nadzieję, ale co z tą dziewczyną ? Kim ona jest ? Co ona dla niego znaczy ?
- Hazz... Byłam wczoraj na spacerze w parku...Chyba mnie widziałeś... I ty byłeś z tą dziewczyną... I co ja mam teraz myśleć? Mówisz mi, że mnie kochasz a tu co ? - odpowiedziałam
- Proszę Cię uwierz mi...- zciszył ton i przysunął się w moją stronę. Ja zrobiłam krok do tyłu
- Przepraszam nie umiem.... - odparłam i pobiegłam w stronę marketu
Brakuje mi go i to cholernie. Każdy jego dotyk, ruch, słowo było dla mnie wszystkim. On był dla mnie wszystkim. Kochałam go, ale bałam się, że znowu zrobi mi coś takiego. Z tym nie jest łatwo się pogodzić. Brak tak bliskiej niegdyś osoby zżera mnie od środka. Toczę w środku wewnętrzną walkę, pomiędzy tym co powinnam zrobić, a tym co chcę zrobić. Nie umiem się na niczym skoncentrować w tej chwili. Nikogo jeszcze tak bardzo nie kochałam, i przez nikogo jeszcze tak bardzo nie cierpiałam. Kocham go, ale równocześnie nienawidzę za to co zrobił...
Po skończonych zakupach udałam się do domu. Droga minęła mi szybko. Widziałam dzieci bawiące się w piaskownicy. Dzieci, które nie muszą martwić się problemami tutejszego świata, dla których wszystko jest prostsze. Miłość, wybaczenia, nawiązanie więzi.
Spotkałam również szczęśliwych zakochanych mniej więcej w moim wieku. Tak nie obchodziło ich nic poza ich uczuciem i nimi samymi. Mieli siebie nawzajem, to im wystarczało. Nie potrzebowali nic więcej do szczęścia tylko siebie. Wtuleni w swoje ramiona przemierzali samolubny, chamski świat pozbawiony miłości.
Zauważyłam również płaczącą dziewczynę... kobietę ? W każdym razie starsza ode mnie. Zalana łzami pogrążała się jeszcze bardziej w zło tego świata. Nie wiedząc co czyha za rogiem szła tam. Wiedząc, że życie to niebezpieczna i zła wyprawa dalej w nią brnęła..
Minęłam też parę staruszków. Mimo, że wiedzieli, że nie długo ich żywot się skończy, kochali się, byli ze sobą od początku do końca, na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie. Kochali się bezgranicznie. Ich stare pomarszczone ręce były nie rozłączne. Mimo wpływu lat i wygaśnięciu młodości, byli razem. Ich miłość nie wygasła i nie wygaśnie nigdy.
- Proszę Cię uwierz mi...- zciszył ton i przysunął się w moją stronę. Ja zrobiłam krok do tyłu
- Przepraszam nie umiem.... - odparłam i pobiegłam w stronę marketu
Brakuje mi go i to cholernie. Każdy jego dotyk, ruch, słowo było dla mnie wszystkim. On był dla mnie wszystkim. Kochałam go, ale bałam się, że znowu zrobi mi coś takiego. Z tym nie jest łatwo się pogodzić. Brak tak bliskiej niegdyś osoby zżera mnie od środka. Toczę w środku wewnętrzną walkę, pomiędzy tym co powinnam zrobić, a tym co chcę zrobić. Nie umiem się na niczym skoncentrować w tej chwili. Nikogo jeszcze tak bardzo nie kochałam, i przez nikogo jeszcze tak bardzo nie cierpiałam. Kocham go, ale równocześnie nienawidzę za to co zrobił...
Po skończonych zakupach udałam się do domu. Droga minęła mi szybko. Widziałam dzieci bawiące się w piaskownicy. Dzieci, które nie muszą martwić się problemami tutejszego świata, dla których wszystko jest prostsze. Miłość, wybaczenia, nawiązanie więzi.
Spotkałam również szczęśliwych zakochanych mniej więcej w moim wieku. Tak nie obchodziło ich nic poza ich uczuciem i nimi samymi. Mieli siebie nawzajem, to im wystarczało. Nie potrzebowali nic więcej do szczęścia tylko siebie. Wtuleni w swoje ramiona przemierzali samolubny, chamski świat pozbawiony miłości.
Zauważyłam również płaczącą dziewczynę... kobietę ? W każdym razie starsza ode mnie. Zalana łzami pogrążała się jeszcze bardziej w zło tego świata. Nie wiedząc co czyha za rogiem szła tam. Wiedząc, że życie to niebezpieczna i zła wyprawa dalej w nią brnęła..
Minęłam też parę staruszków. Mimo, że wiedzieli, że nie długo ich żywot się skończy, kochali się, byli ze sobą od początku do końca, na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie. Kochali się bezgranicznie. Ich stare pomarszczone ręce były nie rozłączne. Mimo wpływu lat i wygaśnięciu młodości, byli razem. Ich miłość nie wygasła i nie wygaśnie nigdy.
*Love me forever or never*
Tak. Każdy ma swoją historię, jednak czy przechodzimy jej lepszą czy gorszą część wierzmy w to, że zakończy się szczęśliwie. Jeśli mamy gorsze dni, nie przejmujmy się, w końcu wyjdzie słońce. Lecz jeśli jest dobrze, bardzo dobrze bądźmy gotowi na najgorsze...
Tak bardzo was przepraszam, że dodaję dopiero teraz ale mam problemy z komputerem. Kolejna część Hazzy! Jak wam się podoba ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz