czwartek, 28 marca 2013
#2 Louis Część 2
Rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale robiło się ciemno.
- Powinnam wracać do domu - zdecydowałam
- Jasne. Odprowadzić Cię ? - Pierwszy raz mnie o to zapytał. Zawsze to robił, nawet gdy nie chciałam. Teraz pierwszy raz się zgodziłam.
- Tak. - powiedziałam z uśmiechem. On się tylko zaśmiał.
Przez jakiś czas szliśmy w ciszy. Nagle Lou zaczął nucić znaną mi melodie. Tylko nie mogłam za nic sobie przypomnieć jaką.
- Co to za piosenka ? - spytałam zaciekawiona
- I believe I can fly - odpowiedział
- I believe I can touch the sky - dokończyłam i odruchowo spojrzałam w niebo.
- Wsłuchaj się w tekst. Jeśli uwierzysz, możesz nawet latać. Wsłuchaj się w bicie serca. Słuchaj tego co ona mówi. Bo dzięki niemu możesz kochać. Dotknąć nieba. - To mnie podbudowało. to było takie... Prawdziwe ?
- Naucz mnie go słuchać - odparłam z powagą
- Umiesz. Nie muszę Cie uczyć. - uśmiechnął się
- Czyżby ? - spytałam
- Masz to w sobie. Widzę to. Musisz tylko w to uwierzyć - Rzucił. Odpowiedziałam mu uśmiechem.
W dalszej drodze myślałam nad tym co mówił. Że umiem. Że on to wie. Skąd ? Ten chłopak miał coś w sobie, że chciałam by mnie nauczył żyć od nowa. Nauczył żyć tak jakby jutra miało nie być. Tak po prostu. Długo i szczęśliwe. Zawsze lub wcale.
*Let us die young, let us live forever*
Znam go tak krótko, a już tak mnie zmienił. Co więcej sam mnie zachęcił bym się zmieniła. Sama tego chcę. Dzięki niemu. Zmieniam się na lepsze. Ale... Nie, nie ma takiej opcji... Nie zakochałam się. On mi po prostu pomaga, a mi taka pomoc w tej chwili się bardzo przyda. Potrzebuję go by znowu żyć pełnią życia.
*2 tygodnie później*
Chłopak pomagał mi z każdym dniem. Z każdym dniem byłam lepsza. Czułam to, że się zmieniam i byłam z tego powodu zadowolona. Tak wiele mu zawdzięczam. Lecz to jeszcze nie jest koniec.
Następnego dnia zwlokłam się z łóżka. Jeszcze nie żywa zeszłam na dół z zamiarem zrobienia sobie śniadania. Zobaczyłam karteczkę przyklejoną na lodówce. Było na niej napisane:
'Alice, pracuję do późna. Zostawiłem Ci pieniądze na blacie. Kup sobie coś na obiad.
Tata Xx'
Genialnie. Znowu go nie ma. Nienawidzę gdy tak mi robi. Jak by nie mógł chociaż jednej niedzieli spędzić w domu. Jak by nie mógł mnie chociaż poinformować ustnie. Nie. Po co ? Napisze kartkę. Po co ma ze mną rozmawiać. Nie ma potrzeby. Nie pamiętam kiedy gadaliśmy ze sobą inaczej niż: 'Hej, Pa, Jak w szkole, ok, Jak w pracy, ok' Fajnie nie ? Ale to kolejny fakt z mojego owocnego życia.
Zrobiłam sobie śniadanie. Bułka z masłem i kakao. Ah, tego mi do szczęścia potrzeba! Już miałam się zabierać za jedzenia, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zastanawiałam się kto to. Nikogo się nie spodziewałam. Otworzyłam drzwi a w nich stał Louis. Co ten wariat znowu wymyślił ?
- Louis ? Co ty tutaj robisz ? - spytałam
- A no tak sobie wpadłem. - powiedział ze swoim uśmieszkiem, który coraz mniej mnie denerwował
- o 9:00 rano ? - zaśmiałam się
- Mam propozycję na fajnie spędzony dzień - odpowiedział
- Yhym, no dobra, ale muszę zjeść śniadanie i się trochę ogarnąć, bo przed chwilą wstałam. Wejdź. - wskazałam ruchem ręki salon. On bez skrępowania wszedł do domu. Uśmiech nie znikał mu z twarzy. Ah no tak. to wieczny optymista. Zapomniałam.
Zjadłam śniadanie, poszłam się ubrać, umyć i zeszłam na dół do chłopaka.
- To... Gdzie idziemy ? - Spytałam nie pewnie
- Zobaczysz. - powiedział tajemniczo
- Znowu jakaś niespodzianka ? - zaśmiałam się
- Tak. Lekcja. - rzucił ściszonym tonem
- Lekcja zaufania ? - stałam się już poważniejsza
- Bardziej pokonania strachu. Ale zaufania też. Musisz przede wszystkim zaufać sobie. Jeśli nie ufasz sobie, nie jesteś świadoma swoich decyzji i boisz się ich podejmować nie ruszymy dalej. - zauważył i to też było prawdą. Wszystkie jego przemowy były takie głębokie...
- Ok. A co będziemy robić ? - byłam ciekawa co ten wariat wymyślił
- Aj, co ty taka ciekawska ? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Haha, Nie, tak chcę wiedzieć. - odparłam i poszłam dalej
Szliśmy w ciszy przez jakiś czas nagle Lou wtrącił nie, nie miał gdzie wtrącać. Więc powiedział:
- Jesteśmy!
- Co ?! - krzyknęłam - Chcesz, żebym skoczyła ze spadochronem ?!
- Tak. - on był zupełnie spokojny. Natomiast mi serce podchodziło do gardła
- I to ma mi pomóc ? A jak się zabiję ? Boże...- setki pytań
- To twoja decyzja. Ja tylko chcę Ci pomóc, nie chcę Cię do niczego zmuszać. - Ah, bałam się. Przyznam, ale jego ton. Był tak poważny i pewny. Wiedział co robi. Miałam przynajmniej taką nadzieję.
- Dobrze. - odpowiedziałam
- Co dobrze ? - głupio spytał
- Skoczę, ale pod jednym warunkiem. - niech nie myśli skubany, że ze mną tak łatwo!
- Jakim ? - zarzucił i ZNOWU uśmiech Bad Boy'a...
- Skoczysz ze mną. - Miałam ogromną nadzieje, że się nie zgodzi, ale wiedziałam, że skoczy.
- Ok. - odparł
- Mogłeś mnie uprzedzić, bym rano nie jadła. - powiedziałam ze śmiechem
- Haha - zaśmiał się. - No na razie idzie Ci dobrze. Zaufałaś sobie. Podjęłaś świadomie decyzję. Widać, że chcesz się zmienić. Fajnie.
- To chyba dobrze nie ? - spytałam niepewnie
- Wręcz fantastycznie! - pod krzyknął
Instruktor przygotował nas do skoku. Różne instrukcje, jak wyskoczyć, co zrobić gdy spadochron się nie otworzy jak lądować i różne tego typu rzeczy. Na koniec zadał nam pytanie:
- Jesteście parą ? - Dziwne pytanie
- Nie... - Odpowiedzieliśmy zgodnie
Wsiedliśmy do Helikoptera, adrenalina we mnie rosła. Chyba było to widać, bo Lou ścisnął mnie za rękę i powiedział, żebym się nie bała. Te słowa nie zbyt mi pomogły, ale to nie ważne. Gdy wznieśliśmy się na odpowiednią wysokość pilot powiedział:
- No, dzieciaki. Możecie skakać - Adrenalina we mnie buzowała. Natomiast Louisa to nie ruszała. Czasem się zastanawiam czy ten chłopak nie jest z kamienia. Ale później przypominają mi się te jego mądre cytaty i obalam moje zarzucenia. Wróćmy do skoku. Nie wiem czemu się na to zgodziłam.
Instruktor spiął nas jakimiś szelkami i odliczał do wyskoku. Zapewniał, że na dole czeka ekipa, która po lądowaniu pomoże nam ze strojem i innymi rzeczami.
- Lou, boję się. - powiedziałam z trzęsącym się głosem. On złapał mnie za rękę i spytał:
- Ufasz mi ?
- Tak! Ufam Ci!- Wykrzyczałam w momencie wyskoku. Zaufałam mu pierwszemu od 2 lat! To jest dziwne uczucie. Ja... ja go kocham.
Leciałam w dół, Chłopak cały czas trzymał mnie za rękę. Cieszyło mnie to. Uczucie, które towarzyszyło spadaniu, było genialne! Nigdy nie czułam się tak wolna. Tak swobodnie. Leciałam. Jak ptak. To było niesamowite doświadczenie. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Cieszę się, że się zgodziłam. Że pokonałam strach. Zaczęłam od nowa. Gdy byliśmy w połowie naszej drogi na ziemie, śmiesznie to brzmi, przypomniały mi się jego słowa i krzyknęłam:
- Louis! - chłopak obrócił się w moją stronę, ja kontynuowałam - I beliebe I can fly! - chłopak się szeroko uśmiechnął i dał mi znam żeby otworzyć spadochron. Oba spadochrony otworzyły się bez problemu, a my bezpiecznie wylądowaliśmy. Gdy już staliśmy na ziemi, i adrenalina trochę opadła, podbiegłam do niego przytuliłam i wyszeptałam mu do ucha:
- Dziękuję, tak bardzo Ci dziękuję.. - chłopak przytulił mnie mocno i odpowiedział:
- To ja dziękuję ci.
Lou odprowadził mnie do domu. Ja byłam jeszcze cała pochłonięta emocjami po ostatnim wydarzeniu. To było niesamowite przeżycie!
- Podobało Ci się ? - spytał chłopak
- Jeszcze pytasz ?! No pewnie! - odpowiedziałam
- Ostatnie dni jesteś bardzo szczęśliwa. - zaśmiał się
- Haha - również się zaśmiałam - Zaczęło mnie cieszyć życie, każdy oddech, każdy krok, każdy ruch. Wszystko. Czuję się świetnie. Każdy dzień budzi nowe plany, nowe nadzieję. Czuję się jakbym... jakbym narodziła się na nowo. Na nowo wszystkiego doświadczała. Jakbym dopiero uczyła się chodzić. Ufać. Kochać. To wszystko dzięki Tobie. Nie wiem co by się ze mną teraz działo gdyby nie ty. Moja nienawiść do życia, świata by rosła. Uratowałeś mi życie.. - powiedziałam ze łzami w oczach. To było prosto z serca. To co czułam.
- Ej,Alice. Tylko nie płacz! Wszystko już jest dobrze. Wszystko się już naprawiło. - zbliżył się do mnie, a nasze ciała dzieliły milimetry. On zbliżył swoją twarz do mojej i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Myślałam, że nie może być lepiej. Chłopaka, którego na początku nienawidziłam, nie chciałam znać teraz mnie całuję i mi się to podoba. Kocham go. Odwzajemniłam pocałunek. Staliśmy na środku chodnika wtuleni w siebie i pochłonięci w swój świat. Świat miłości i zaufania. On mnie nauczył żyć. Dzięki niemu odżyłam na nowo.
- Lou... Ja.. - zaczęłam, ale mi przerwał:
- Ja Ciebie też. - i ponownie mnie pocałował. Byłam w siódmym niebie, jak nie w ósmym! Gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam w jego piękne oczy. Nigdy nie błyszczały tak mocno. Były pełne miłości. Zatonęłam w nich na chwilkę. Gdy się otrząsnęłam Powiedziałam:
- Muszę już iść. Powinnam być dawno w domu. - rzuciłam ze smutkiem w głosie, że ten dzień nie długo się skończy.
- Jasne. - odparł chłopak z łobuzerskim uśmieszkiem, który teraz kochałam, wziął mnie za rękę i poszliśmy dalej. Gdy mnie dotknął przez moje ciało przeszła fala gorąca. Nikt jeszcze tak na mnie nie działał. On miał w sobie to COŚ. Co ja gadam. On miał wszystko. Był perfekcyjny mimo, że miał rozwianą przez wiatr czuprynę, mimo, iż miał pobrudzony podkoszulek. Nic nie mogło zepsuć tej perfekcyjności. Podczas drogi rozmawialiśmy o różnych głupotach. Czułam się przy nim tak swobodnie. Wiedziałam, że przy nim mogę być sobą. Bo za to mnie kocha. Po jakimś czasie doszliśmy do mojego domu. Chłopak objął mnie w tali i znów zatonęliśmy w pocałunku. Znów cały świat wirował.
*Ktoś mnie pokochał świat nagle zawirował*
- Nie chcę, żeby ten dzień się kończył - wyszeptałam mu do ucha
- Kotku, mamy przed sobą całe życie - zarzucił i ponownie mnie pocałował.
Po paru chwilach odsunęłam się na małą odległość od jego twarzy i z niezadowoleniem w głosie powiedziałam:
- Musze już iść.
- Spotkamy się jutro - spytał, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
- Oczywiście! - odpowiedziałam i na pożegnanie pocałowałam chłopaka w policzek
Wieczór spędziłam na oglądaniu komedii. Cały czas byłam w dobrym humorze. Ostatnio mi się to często zdarzało. Uśmiechałam się sama do siebie, gdy robiła proste czynności takie jak zmywanie, zamiatanie itp.
*And Can You Feel the love tonight*
Następnego dnia czekając na Louisa oglądałam różne filmy. Głównie komedie. Nagle się zorientowałam, że dochodziła już 19:00. Lou nie przyszedł. - Może miał coś ważnego.. - pomyślałam
Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nikt nie odbierał.
Następnego dnia, też nie dał żadnego znaku. Nie zadzwonił, nie napisał, nie przyszedł. Zrobiło mi się przykro. Ale co mogłam zrobić. Olał mnie ? Nie.. To nie w jego stylu... Przyznam.. Martwiłam się... I to cholernie....
Kolejny dzień przywitałam już bez uśmiechu. Minęły 3 dni odkąd Lou się nie odezwał. Usłyszałam telefon. Cała ożyłam i pobiegłam do niego. To Louis! Ucieszyłam się...
- Czy P. Alice przy telefonie ? - spytał dojrzały męski głos. Mogłam wykluczyć, że rozmawiam z chłopakiem
- Tak. Co się stało ? Czemu dzwoni Pan z telefonu Louisa ? - spytałam z podejrzliwym tonem. Pogubiłam się trochę.
- Może Pani przyjechać pod ten adres ... ? - podał adres, nie wiedziałam gdzie to jest, nie wiedziałam z kim rozmawiam i co tu do cholery jest grane!
- Ale kim Pan jest ? Po co ja mam tam jechać ?! - Już trochę poddenerwowana spytałam. Żarty sobie ze mnie robią ?!
- Ja jestem Ojcem Louisa. Chciałbym z Tobą porozmawiać. - odpowiedział. Już trochę się uspokoiłam. Uwierzyłam mu, że jest jego ojcem.
- Ah, no dobrze. Postaram się być tam jak najszybciej - odparłam i bez zastanowienia ubrałam kurtkę, buty i złapałam pierwszą, lepszą taksówkę. Okazało się, że to nie jest tak daleko od mojego domu. Co dziwne... To był szpital ? Nie... Nie rozumiem... Co tu jest do cholery grane ?!
Weszłam do środka. Ojciec Louisa od razu mnie rozpoznał. Podszedł do mnie i przedstawił się osobiście.
- Miło mi. Ale po co ja miałam tu przyjechać ? - byłam całkiem zdezorientowana.
- Widzisz Alice. - ledwo co mówił - Louis... Louis chorował na białeczkę.... - zamarłam. Czemu mi o tym nie powiedział ?!
- Jak to ? Dlaczego mi o tym nie powiedział ? - spytałam zakłopotana
- Pozwól, że dokończę... I dzisiaj rano był na badaniach w szpitalu, które robił co miesiąc. I jego organizm nagle zwariował.... I... I... On umarł - powiedział płacząc. Ale jak... Przecież on był zdrowy... Jak to możliwe! On nie mógł umrzeć!
- Pan teraz żartuje prawda ? Czemu niby się nie leczył ?! - już cała zapłakana, trzęsąca się zadawałam pytania. Nie mogłam w to uwierzyć nie mogłam się uspokoić. Czułam jakby każda część mnie którą Lou zbudował umierała wraz z nim. Czułam jak by ktoś mi wbił nóż w serce. Nie powtarzalny ból. Straciłam kogoś kogo pokochałam. Pokochałam pierwszy raz od tak dawna. Oddałam mu swoje serce. Teraz go nie ma. Nie umiem tego sobie wyobrazić!
- On.. nie chciał umrzeć w szpitalu... Wypisał się na własne życzenie... - Nie umiał opanować płaczu, zresztą jak ja, stracił syna. Kochał go ponad życie. Ja także go kochałam taka miłością, którą nikt nigdy nikogo nie pokochał.... - A teraz przepraszam. Muszę iść załatwić sprawy związane z pogrzebem...
Zostawił mnie zszokowaną przy wejściu do szpitala. Byłam cała czerwona od płaczu. Czarna od tuszu, który rozmazał się od łez. Cała się trzęsłam. Nie wierzyłam w to. Ciągle miałam nadzieję, że to jakiś żart, że zaraz wyskoczy Louis i powie, żebym nie płakała, że wszystko jest dobrze. Czekałam i nic!
*Ale teraz jestem związana przez życie, które pozostawiłeś
Twoja twarz nawiedza, niegdyś moje najprzyjemniejsze sny*
Wybiegłam ze szpitala ze szpitala jak oszalała. Udałam się w stronę parku. Tego stawu, przy którym pierwszy raz się przed nim otworzyłam. usiadłam w tym samym miejscu. Patrzyłam w wodę. Kiedyś były tam nasze odbicia. Teraz widnieje tylko moje. Pamiętam każdy twój dotyk, twoje słowo, twoje gesty, wzrok i ten cholery uśmiech. Miało tak być już na zawsze. Sam powiedziałeś: MAMY PRZED SOBĄ CAŁE ŻYCIE. Tylko czemu nie powiedziałeś, że twoje ma się niebawem skończyć. Straciłam kogoś kto był dla mnie wszystkim. Dla którego mogłabym zrobić wszystko. Któremu bezgranicznie zaufałam. Kochałam na zabój.
*Gdybyś płakał, otarłabym każdą z Twoich łez
Gdybyś krzyczał, walczyłabym z każdym z Twoich lęków*
Teraz zrobiła bym wszystko by cofnąć czas. By Ci pomóc. Zrobiła bym wszystko żebyś był tu, teraz ze mną. Czułam, że od teraz każdy krok, każda myśl, każde słowo boli, brakuję im sensu. Brakuję im osoby, która to wszystko złożyła by w całość.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, jak by to było wczoraj. Jak pierwszy raz odprowadziłeś mnie do domu. Naszą pierwszą sprzeczkę. Wszystkie twoje mądre słowa. To, jak mi mówiłeś, że choćby świat się walił, ja nie mogę się poddać. Pamiętam, każdy twój dotyk na moim ciele, każdy nasz wspólnie spędzony dzień. Wszystko. I nadal przez moją głowę nie przechodzi myśl, że tego nie będzie.
Ale ty mówiłeś, że nie mogę się poddać. Ty nauczyłeś mnie żyć. Nauczyłeś mnie stawiać kroki, ufać sobie, ufać innym. Kochać. Nauczyłeś mnie co robić, gdy cały świat jest na nie, a ja na Tak. Nauczyłeś mnie jak spełniać marzenia, i trwać do końca. Nauczyłeś mnie jak iść przez życie, nie patrząc na innych tylko kierować się własnym sercem. Nauczyłeś mnie wszystkiego bez czego dziś nie umiała bym żyć. Wszystkiego z czego jestem dzisiaj dumna.
Dziękuję Ci, za każdą chwilę, każde słowo. Za wszystko co zrobiłeś, by odmienić moje ponure życie. By zamienić je na lepsze. By uwierzyć, bo gdy się wierzy można odlecieć i dotknąć nieba.
Od teraz każdy podmuch wiatru, każdy szmer liści, każdy szum drzew, każdy promień słońca będzie mi przypominał Ciebie. Będę wiedziała, że to ty. Że czuwasz nade mną. Że pilnujesz, abym nie zeszła na złą drogę. Obiecuję, że spotkamy się tam, w tym lepszym świecie. Od dzisiaj całe moje życia, to oczekiwanie, aby znowu Cię zobaczyć. Poświęciłeś swoje życie, by uratować moje. Za to Ci dziękuję. Kocham Cię i nigdy nie zapomnę.
*Zwykłeś mnie urzekać Swym niesamowitym blaskiem
Ale teraz jestem związana przez życie, które pozostawiłeś.*
Imagin z Lou skończony! Jak się podoba ? :* Postaram się coś jeszcze dzisiaj dla was wyrzeźbić!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zuziu ten imagin jest świetny , najlepszy , nawet teraz gdy pisze ten komentarz płacze .
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*:*
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :>
OdpowiedzUsuń